Najzajebistsza Babcia pod słońcem - w skrócie NBpS ,czyli :Ostoja spokoju, azymut dobroci i miłość wcielona, piekła placki. Oczywiście nie tylko piekła i nie tylko placki. Ale ,że jej mąż a mój dziadek - dziadek Gienek- ew dziadek Euhenio - uwielbiał słodycze i między innymi wszelakiej maści placki, to chyba te słodkości zapamiętałem najbardziej. A może dlatego, że były to wyroby mocno limitowane.
W takim pogiętym,obtłuczonym, popalonym, z pękniętym i osmolonym wiekami wypieków "wizjerkiem" , prodziżu piekła .. Bo to elektryczne urządzenie chyba tak się nazywa : Prodziż ?
Generalnie rzecz ujmując Babcia (czyli NBpS) piekła ten placek z tego co akurat pod ręką na podwórku/sadzie/spiżarni znalazła.. Stąd placek ten można by pochwałą prostoty nazwać i geniuszem smaku. Bo prosty jest a skuteczny.Jest tak skuteczny ,ze... no jak Cholera jest skuteczny i już!
Dziś postanowiłem wam zaprezentować wersję "de luxe" - bo taki kaprys mam:P . Oczywiście zamiast dzisiejszych głównych smaków jakimi są kwaśne jabłka i czekolada olmościk gorzka, tak naprawdę możemy zrobić to co babcia Marysia robiła zazwyczaj: dodać cokolwiek co akurat wyrosło lub wypadło lub "znalazło się właśnie".. Gruszki, jabłka, śliwki, wiśnie (polecam!), rabarbar, wszelkie inne owoce i mixy takie , które do łebka nam przyjdą... Śmiem twierdzić, że prawdopodobnie ciasto to jako słona otoczka jakiegoś warzywno mięsnego farszu też by przeszło.. Taki mój prywatny kulinarny perpetumobilowy , miodny przepisik!
Do dzieła ziomkowie zatem!
Lista lista lista zapotrzebowań :
- forma w której placek piec będziemy
- garnuszek jakiś do roztopienia masła
- mikser elekrtyczny lub ręczny mieszak wieloczynnościowy
- 5 dorodnych ,kwaśnych jabłek o twardej i zwartej konsystencji
- pół kostki masła bez soli (125gram - dla nieogarniętych)
- jaj sztuk sztery
- cukru szklanka
- szklanek dwie mąki pszennej do wypieków nadającej się
- 2 tabliczki czekolady ( super sprawdza się czekolada gorzka, lub "jedyna" wedla - czekolady mleczne po prostu szybciej się rozpuszczają.. ale praktycznie każda czekolada "nada się" - poza ofkorsik białą i czekoladami nadziewanymi..)
- proszek do pieczenia
- aromat lub cukier vaniliowy or śmietankowy
- bułka tarta w ilości paru łyżek
I tu.. właśnie tu.. w tym momencie , moja Wena precz "pojszła".. Dlategoż zrobiłem sobie przerwę. Ściślej to zacząłem ją własnie w tym miejscu a nie wiem w którym skończę :P
Napiję się troche likierku "43" z cc-olą i być może powrócę..
3 dni później.
Nie powróciłem. Ale chciałem się z wami podzielić moim nowym okryciem kulinarno-smakowym: otóż likierek "43" wręcz wybitnie smakuje z colą i dodatkiem szkockiej i chlustem tonicu. Ale po 4 dużych szklankach ma się kaca-morderce..
Niebawem wróce!
3 tygodnie później.
Oj sorki - macie farta że tej przerwy w wenie ,w czasie to wy nie odczujecie - ja odczułem ..
I chciałbym przeprosić za zdjęcia - są typowo techniczne, czasami nawet myślę ,że obrzydliwe, ale jakoś weny w kuchni też nie miałem. Poprawię się kiedyś!
Do dzieła!!
Po najpierwsze to wrzucamy pół kostki masła do rondello i stawiamy na mały prąd/gaz/wyngiel by się nam masło rozpuściło.Ale nie zagotowało!
Tips: zdecydowanie lepsze walory smakowe ma masło klarowane.
Po drugie jabłka. Tzw "Kwestia Jabłkowska" : jabłka kwaśne być muszą! Nie żadne tam słodkawe i miękkawe popierdółki - ma to być kwaśne i twarde jabłko!@! Osobiście używam jabłek "Bramley" - są równie dobre do ciasta jak i do pobudki porannej- bo swą kwasotą działają jak kawa.
Jabłka obrać należy.
Obrane jabłko wygląda tak:
Obrane jabłko niezwłocznie pozbawiamy wnętrzności i krajamy w kawałki. Kawałki w formie i treści mogą być dowolne, ja preferuje średnio konserwatywne podejście w tej materii :
A teraz test na spostrzegawczość : co się dzieje z naszym masłem, hę ?:>
Pokrajane w ósemki jabłka umieszczamy w naczyniu jakowymś i lekutko posypujemy cukrem. Żeby sobie soczek puściły..
Zabieramy się za masę. Do tego potrzebujemy miksera albo : silnej łapy,nieco cierpliwości i jakiegoś mieszadła.
Do miski wbijamy 4 jajka (skorupki zawsze dziadek Euhenio zabierał, zgniatał i kurom wyrzucał :)) ) i wsypujemy szklankę cukru.Domyślam się, że kur nie macie, więc skorupki do śmieci wyrzucić proszę.
W tem momencie odpalamy maszynę i miksujemy to na lekko puszystą masę. W przypadku używania siły rąk, po prostu za pomocą dostępnych wam narzędzi i wiedzy, sprawcie by taki sam cel osiągnąć :
Pora na czekoladę. Po prostu pokroić, rozdrobnić ją trzeba. Czy to nożem, czy to wkładając między drzwi a futrynę, czy to skacząc po niej obcasem, czy też zrzucając ją z 10 tego piętra - wszystkie chwyty dozwolone! (osoby na diecie niskokalorycznej zamknąć oczy,bo zdjęcie będzie)
Na powyższym zdjęciu, co bardziej świadomi wyglądu czekolady dostrzegą pewne nieścisłości ,które pragnę wyjaśnić:
Otóż dwa odcienie czekolady na zdjęciu wynikają z faktu,iż miałem dostępne dwie tabliczki czekolady: gorzką i "Jedyną". W trakcie rozdrabniania tegoż produktu, odbył się test organoleptyczny potocznie nazywany "badaniem ilości czekolady w czekoladzie" i stąd na zdjęciu mamy nieco ponad jedną tabliczkę pokruszonej czekolady ale filuternie w dwóch odcieniach.
Nabrawszy sił po konsumpcji tabliczki czekolady przygotowujemy blachę do wypieku. Dno i ścianki smarujemy masłem i oprószamy bułką tartą - jakoś tak :
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza i ...
wracamy do masy.
Ciągle mieszając dodajemy mąkę, a następnie nie-gorące-ale-nadal-płynne masło.
Dorzucamy dwie płąściutkie łyżeczki proszku do pieczenia i kilka kropel aromatu - ja preferuje śmietankowy.
Tpisik: praktycznie każdego aromatu możemy dodać, w wersji bez czekolady możemy dodać wanilię lub cukier waniliowy. Ciekawy smak uzyskuje dodając także mniej więcej 50 ml likieru pomarańczowego Cointreau... Nie chcecie wiedzieć co się z resztą likieru dzieje.. Ale podpowiem wam, że zazwyczaj ląduje w porcjach 50ml w grubej szklanicy z kruszonym lodem, gdzie w obecności kilkunastu plasterków cytryny i limonki zostaje barbarzyńsko ugniatany i dopełniany 50 ml wody mineralnej lub tonicu :P
Po wymieszaniu ciasta z proszkiem i aromatem dodajemy pozostałości pokruszonej czekolady:
Ofkorsik mieszamy.
W tym momencie będziemy dodawać jabłka, uprzednio oprószywszy je łyżką mąki - i spowodowawszy iż mąka oblepi jabłka. Ja stosuję metodę kontrolowanych wstrząsów miski.
Spreparowane jabłka wrzucamy do ciasta i delikatne mieszamy. Ciasto powinno mieć konsystencję ciężkiej kluchy. Wymieszane ciasto z jabłkami przekładamy łychą do blachy, w której pozbawimy złudzeń nasz produkt w piekarniku:
Wstawiamy placek do nagrzanego piekarnika (180 stopni) na ok 25 minut. Po tym czasie zmniejszamy temperature do ok 140 stopni i dopiekamy ciasto ok 30-40 minut. Mniej więcej do takiego koloru:
Najlepiej by było by po osiągnięciu pożądanego efektu kolorystycznego placka, zostawić go na co najmniej godzinę w piekarniku.. Ostatecznie sprawdzamy ciasto nakłuwając placek jakąś wykałaczką czy innym mądrym przedmiotem - jeśli ciasto nie przykleja się do przedmiotu możemy oddać się radosnej konsumpcji :)
Smacznego zatem..!
Placek można posypywać czym tylko sobie umyślicie w waszych radosnych umysłach, polewać rozpuszczoną gorzką czekoladą z masłem, czy czymkolwiek innym.. Dodam na koniec,że placek wyśmienity jest także następnego dnia po odgrzaniu w piekarniku w 60-70 stopniach.
Na koniec mała proźba : jedząc niniejszy "Placek Maryjanny wersja De Luxe", wznieście toast za Babcię Marysię - czy to plackiem czy to szklanicą armaniacu (świetnie pasuje do ciepłego placka). Bo babcia Marysia zajebistą Babcią była :)
Do poczytania niedługo:)
Po raz kolejny znow zrobiłem. Za około godzinę okaże sie co wyszło bo tortownicy nie miałem i robiłem w blaszko podobnym naczyniu :) pozdrawiam gorąco Ciebie i babcie!
OdpowiedzUsuń